XVI Niedziela Zwykła - 16 lipca 2023
Refleksja
Świat domaga się od chrześcijan aktywności. Mówi o konieczności prowadzenia różnego rodzaju dzieł miłosierdzia, o przedszkolach i szkołach, o domach pomocy społecznej. Wiele takich form aktywności można by wymieniać. Stąd rodzi się często stwierdzenie, że chrześcijanie tracą czas na modlitwę, tracą pieniądze na kościoły i ich wystrój, tracą siły na liturgię i adorację. Złośliwi twierdzą, że modlitwa jest marnotrawstwem energii i czasu. A wiara przecież bez modlitwy usycha i staje się martwa, jak kwiat bez wody. Chrześcijanin, wbrew przekonaniom panującym we współczesnym świecie, ma być przede wszystkim człowiekiem głębokiej modlitwy. Z tego dopiero wypływa gotowość do działania i aktywności.
Dzisiejsza liturgia, zwłaszcza drugie czytanie, zachęca nas na nowo do tego, abyśmy uczyli się żyć modlitwą; byśmy stawali się świątynią Ducha Świętego, w której nieustannie rozbrzmiewa modlitwa. Św. Paweł doskonale zdaje sobie sprawę, że modlitwa nie jest dziełem prostym ani łatwym. Ale wtedy "[...] sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami" (Rz 8,26). A zatem, nie musimy obawiać się niedoskonałości naszych modlitw, gdyż Duch Boży, który mieszka w naszych sercach, sam wstawia się za nami. On uświęca trud naszej modlitwy i włącza ją w odwieczną modlitwę Syna Bożego.
Ludzie szukający Boga tęsknią za modlitwą. Kiedy uciekamy od modlitwy, zaniedbujemy ją, to pragnienie modlitwy łatwo oddala się od nas. Zostaje zdławione przez bujne chwasty życia, które je przytłaczają. Zaniedbywanie modlitwy rodzi opór i niechęć wobec niej. Im chętniej angażujemy się w modlitwę, tym szybciej topnieje opór i doświadczamy wewnętrznego zainteresowania sprawami duchowymi.
W życiu modlitwy pojawiają się również przeszkody. Co może być taką przeszkodą? Pewnie jest wiele zagrożeń, spójrzmy jednak krótko na trzy z nich. Pierwsze z nich to dobrze znana "dewocja", czyli zamykanie Boga w uczuciowości. Nie ma uczuć, to nie ma Boga. Nie modlę się, bo nic nie czuję. Drugie zagrożenie to "dziwactwo". Czy mam się więc udziwnić? Nie, mam stać się tym, kim Pan Bóg chce, żebym był. I wreszcie trzecie zagrożenie - "pycha duchowa". Ja się modlę, mam swój schemat, a ty nie masz! Wobec tego ja jestem lepszy. Nie daj Boże, żeby ktoś skrytykował taką pobożność, bo wtedy zainteresowany wybucha jak wulkan. A pycha jest najlepszą drogą do szatana, który rozwija i podsuwa myśli: "Patrz, jesteś lepszy... Nie daj się!".
Poznając drogi modlitwy konieczne jest, abyśmy znaleźli własną drogę i pozostali jej wierni. Dzięki temu modlitwa stanie się dla nas źródłem dobrych pragnień i mocą w czasie ich realizacji.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Najważniejsza jest dla mnie codzienna Eucharystia i czytanie Pisma Świętego. Czasami zwyczajnie, po ludzku, nie chce mi się. Modlitwa daje mi jednak siłę i staram się jej nie zaniedbywać.
Jakub Błaszczykowski
Na wesoło
Dwaj chłopcy dzień śpią u babci i idą się modlić:
Modlę się o: nowy statek piracki, samolot i klocki lego.
Dlaczego tak głośno mówisz, Bóg nie jest głuchy.
Bóg nie, ale babcia tak.
Patron tygodnia - 23 lipca
bł. Jan Huguet Cardona
Jan urodził się 28 stycznia 1913 roku na Minorce. Był najstarszym synem Francisco Huguet Villallonga i Eulalii Cardona Triay, rolników o solidnych korzeniach chrześcijańskich. Został ochrzczony w kościele parafialnym Santa Eulalia w Alaior. Jego gry z dzieciństwa polegały na naśladowaniu celebracji Mszy.
Kiedy w wieku czterech lat stracił dziadka, przeniósł się do miasta Alaior, gdzie zaczął być ministrantem. W następnym roku uczęszczał do Instytutu Józefa, prowadzonego przez Braci Szkół Chrześcijańskich, co przyczyniło się do jego umocnienia w wierze. W 1922 r. przystąpił do Pierwszej Komunii św. Dwa lata później wstąpił do seminarium diecezjalnego w Menorca.
W wieku szesnastu lat wziął udział w pielgrzymce do Rzymu. W dniu 20 grudnia 1934 r. otrzymał tonsurę. Od tego czasu zawsze nosił sutannę. Po przyjęciu święceń kapłańskich swoją pierwszą mszę odprawił w parafii Ferrerias, dokąd przeniósł się w 1933 roku.
23 lipca 1936 r., sześć dni po rozpoczęciu wojny domowej w Hiszpanii, aresztowano pastora i skarbnika Ferrerias. W tym samym dniu Don Juan odprawił swoją ostatnią Mszę. Wieczorem tego dnia przyniósł do domu Najświętszy Sakrament, aby bronić Go przed zniewagami. Trzech milicjantów z bronią w ręku weszło do jego domu i kazało mu pójść za nimi do miasta. Gdy tam przybył, kazano mu zdjąć sutannę. Wojskowy gubernator Minorki chwycił krzyż wiszący na ubiorze kapłana i lekceważąco, wskazując broń, krzyknął: "Pluj tutaj albo zabiję cię". Na twarzy ks. Jana odbiło się głębokie zdziwienie. Początkowo odmówił ruchem głowy, a potem podniósł oczy w górę, wyciągnął ramiona na kształt krzyża i zawołał: "Niech żyje Chrystus Król". Natychmiast Marques strzelił mu dwa razy w twarz. Po dziewiątej wieczorem młody kapłan zmarł w otoczeniu rodziny. Jego szczątki zostały pochowane na cmentarzu w Ferrerias.
Jego beatyfikacja odbyła się w Tarragonie w Hiszpanii 13 października 2013 roku w grupie 522 męczenników hiszpańskich. Przewodniczył jej na polecenie papieża Franciszka kard. Angelo Amato. W specjalnym przesłaniu video papież Franciszek powiedział: "Kim są męczennicy? Są chrześcijanami pozyskanymi dla Chrystusa, uczniami, którzy dobrze zrozumieli sens «umiłowania aż do końca», które doprowadziło Jezusa na krzyż. Nie istnieje miłość na raty, miłość w kawałkach. Miłość jest niepodzielna. I kiedy się kocha, kocha się aż do końca. Na krzyżu Jezus odczuwał ciężar śmierci, ciężar grzechu, ale zawierzył się całkowicie Ojcu i przebaczył. Ledwo wypowiedział słowa, ale oddał życie. Chrystus nas «uprzedził» w miłości; męczennicy naśladowali go w miłości aż do końca. Święci Ojcowie mówią: «naśladujmy męczenników». Zawsze trzeba obumierać, by wyjść z nas samych, z naszego egoizmu, naszego dobrobytu, naszego lenistwa, naszych smutków, byśmy otwarli się na Boga, na innych, zwłaszcza na najbardziej potrzebujących".
Opowiadanie
Ostatni w klasie
Kiedy Giovanni Battista Vianney, przyszły Proboszcz z Ars, był jeszcze młodzieńcem, miał nieprawdopodobne trudności w szkole. Nie mógł zapamiętać nawet najbardziej prostych rzeczy. Przełożeni seminarium wielokrotnie odprawiali go do domu. Ale chłopiec wciąż z uporem powracał. Miał już prawie 21 lat a znajdował się jeszcze w jednej klasie z chłopcami, którzy mieli dziesięć lat mniej niż on.
Jeden z nich starał się pomóc mu w nauce.
Giovanni Battista Vianney był bardzo wdzięczny swojemu jedenastoletniemu nauczycielowi, ale trudności nie ustępowały: nie mógł niczego zrozumieć, zapamiętać, gubił się, jąkał.
Pewnego razu chłopiec skarżył się na niego innym szkolnym kolegom. Giovanni Battista usłyszał to. Podniósł się ze swojej ławki, podszedł do niego, uklęknął i powiedział:
Przebacz mi, że jestem taki głupi.
Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 35.
Greckie wyrażenie Ekklesia, eksponujące ideę hebrajskiego qahal - świętego zwołania, zgromadzenia, stawało się stopniowo nazwą własną społeczności chrześcijan. Dla jej wyrażenia używano chętnie biblijnych obrazów i metafor Kościoła. Wśród nich poczesne miejsce zajmowały określenia: "Oblubienica Chrystusa" (sponsa Christi) i "Kościół-Matka" (Ecclesia-Mater). Tym drugim określeniem częstokroć wskazywano na Kościół jako nosicielkę zbawienia i rodzicielkę nowego człowieka. Narodzony na krzyżu z przebitego boku Chrystusa, niczym nowa Ewa, Kościół jest matką, która przez chrzest rodzi dzieci Boże.
Ojcowie Kościoła sięgali też po obrazy spoza Pisma Świętego. Najbardziej rozpowszechnioną była metafora "księżyca". Niektóre bardzo rozbudowano. Przykładem są obrazy w dziele Hermasa pt. Pasterz: sędziwa i zarazem stale odmładzająca się niewiasta, ogarniająca cały świat wierzba, wieża wznoszona na wodzie i wieża na rozległej równinie. Dla św. Ireneusza z Lyonu (zm. ok. 200 r.) Kościół jest "rajem", gdzie zasadzony jest Chrystus, drzewo życia (Adversus haereses V, 20, 2). Na innym miejscu, stosując alegoryczną interpretację Jezusowej przypowieści, nazywa Chrystusa miłosiernym Samarytaninem poturbowanego rodzaju ludzkiego, a Ducha Świętego Gospodarzem gospody, którą jest Kościół (por. tamże, III, 17, 3). Stąd i jego podstawowa teza: "gdzie Kościół, tam i Duch Boży, a gdzie Duch Boży, tam Kościół i wszelka łaska" (tamże, III, 24, 1). Zdaniem Klemensa Aleksandryjskiego Kościół jest szkołą, w której naucza Boski Logos (Pedagog, III, XII, 98, 1). Nazywa też Kościół po prostu zbawieniem, "(...) bo Bóg nigdy nie jest bezsilny. Jak Jego wola jest dziełem, które nazywamy światem, tak Jego pragnienie jest zbawieniem ludzi i nazywa się Kościołem" (tamże, I, 27, 2).
Rychło jednak bardzo popularnymi i powszechnie używanymi stały się cztery kategorie znane Biblii: lud Boży, Ciało Chrystusa, wspólnota świętych i sakrament zbawienia. Z nimi są dziś związane zasadnicze modele mówienia o złożonej rzeczywistości Kościoła
bp Andrzej Czaja