XXVI Niedziela Zwykła - 29 września 2024

29 września 2024

Refleksja

Prorok Izajasz zapowiada w pierwszym czytaniu Jezusa Chrystusa jako Sługę zmiażdżonego cierpieniem. List do Hebrajczyków ukazuje Go jako arcykapłana, "doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo z wyjątkiem grzechu". Nie jest łatwo zrozumieć, ani tym bardziej zaakceptować słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii: "Jeśli kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym" i "Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć". Jak mówi św. Edyta Stein wszyscy ochrzczeni są powołani, by służyć, ale nie wszyscy rozumieją to wezwanie.

Wielu, jak dwaj synowie Zebedeusza, Jakub i jego brat Jan, podchodzi do Boga nie z prośbą, lecz z żądaniem. Rzecz się ma podobnie jak w kawiarni, gdzie gość przy stoliku prosi kelnera, ale jego prośba jest żądaniem. Kelner ma obowiązek spełnić tę prośbę, a gość ma prawo stawiać żądania. Przeniesienie tej postawy na Boga to poważne nieporozumienie. Z Ewangelii dowiadujemy się, że nawet Bóg nie traktuje człowieka jak chłopca na posyłki, ale jak przyjaciela. Tymczasem człowiek ma tendencje do sprowadzania Boga do roli swego sługi. Człowiekowi się wydaje, że im częściej wydaje rozkazy, tym jest ważniejszy. Im więcej ludzi jest do jego dyspozycji, tym większa jest jego wartość. Sny o wielkości łączą się z reguły z rzeszą wielbicieli, dumą sukcesu, rozgłosem i podziwem. Człowiek jednak nigdy nie będzie sobą, jeśli stara się realizować życie w garniturze o dwa numery dla niego za dużym. Prawdziwa wielkość umie zająć właściwe miejsce.

Pokora polega na dobrowolnym zajęciu tego miejsca, jakie Bóg nam wyznaczył. Św. Augustyn napisał trafnie: "gdzie pokora, tam majestat". Nie co innego, lecz umiejętność zajęcia na każdym etapie życia tego miejsca, które wyznaczył Bóg, decyduje o wielkości. Być sługą to znaczy iść za Jezusem, coraz wierniej Go naśladować. To wezwanie wymaga jednoznacznej odpowiedzi. Chrześcijanin nie może być minimalistą. Nie wolno stać bezczynnie, być tylko widzem lub obserwatorem dokonujących się przemian społeczno-ekonomicznych. Nie można tylko narzekać, wspominając dawne czasy. Idzie nowe! Nowe czasy promują zaangażowanych, a pasywnych i malkontentów wyrzucają na margines życia społecznego.

Świadectwo Ewangelii dają dzisiaj maksymaliści, ludzie gotowi służyć drugim bez oglądania się na własne korzyści. Tacy, którzy za dewizę swego życia przyjęli stwierdzenie samego Jezusa, który o sobie powiedział, że nie przyszedł, żeby Mu służono, lecz żeby służyć i to aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.

ks. Leszek Smoliński

Złota myśl tygodnia

Pan Bóg z pomocą przychodzi zawsze 15 minut za późno... i zawsze zdąży.

ks. Piotr Pawlukiewicz

Patron tygodnia - 30 września

św. Grzegorz Oświeciciel

Grzegorz Oświeciciel był synem księcia Armenii, Anaga, którego zamordowano wraz z całą rodziną. Ocalał tylko dwuletni Grzegorz - dzięki przytomności swojej mamki, która zdążyła z nim w porę uciec do Cezarei Kapadockiej. Pobożna niewiasta postarała się, by dziecko otrzymało chrzest i zostało wychowane w wierze chrześcijańskiej. Dla zachowania rodu zmuszono Grzegorza, by się ożenił. Święty ojciec miał także dwóch świętych synów: św. Aristagesa i św. Wertanesa. Małżonka niebawem wraz z młodszym synem poświęciła się na służbę Bogu. Grzegorz zaś powrócił do Armenii.

Rozpoczęło się tam jednak wielkie prześladowanie chrześcijan. Ofiarą jego padł także Grzegorz. Został wrzucony do lochu, gdzie miał przebywać 13 lat. W więzieniu dał się poznać jako mąż Boży. Dlatego kiedy władca Armenii zachorował na tajemniczą chorobę, wezwano Grzegorza. Ten uleczył króla, który z wdzięczności nie tylko wypuścił go na wolność, ale sam przyjął chrzest i zaprowadził chrześcijaństwo na nowo. Grzegorz czynnie w tym dopomagał, gdyż Armenia była jeszcze wówczas w większości pogańska. Dla skuteczniejszej akcji przyjął święcenia kapłańskie. Dzięki poparciu króla został również wyświęcony na biskupa. Zorganizował hierarchię kościelną, ustanowił biskupstwa. Pod koniec życia miał odwiedzić Konstantynopol i Rzym i postarać się o przywileje dla Kościoła w Armenii. Słusznie więc kraj ten czci Grzegorza jako Oświeciciela i swojego ojca.

Kult św. Grzegorza Oświeciciela w Armenii jest bardzo żywy. Liturgia ormiańska obchodzi jego wspomnienie trzy razy w roku. W każdej Mszy świętej wspomina jego imię. W posiadaniu patriarchy ormiańskiego jest pilnie strzeżona relikwia ramienia Świętego. Na Zachodzie Święty ten jest nieznany. Tylko we włoskim Nardò i w Neapolu jego doroczna pamiątka jest połączona z ludowymi festiwalami.

Opowiadanie

Boże serce

Pewna pani katechetka opowiedziała swoim uczniom przypowieść o synu marnotrawnym. W czasie, gdy mówiła, zdała sobie jednak sprawę, że dzieci, w większości, są bardzo rozkojarzone. Poprosiła więc ich, aby swoimi słowami opisali przytoczoną im przypowieść.

Jeden z nich zrelacjonował ją w następujący sposób: "Pewien człowiek miał dwóch synów, jednak ten młodszy niechętnie przebywał w domu, a pewnego dnia, całkowicie opuścił domostwo, zabierając ze sobą wszystkie pieniądze jakie miał. W pewnym momencie pieniądze skończyły się. Młodzieniec nie miał już nic do jedzenia i postanowił powrócić do swojego domu. Kiedy już był niedaleko, zauważył go ojciec. Złapał za wielki kij i, co tchu, popędził za nim. Biegnąc tak spotkał swojego dobrego syna i powiedział do niego: «Wrócił ten twój okropny brat, który po tym wszystkim co zrobił, zasługuje na parę kijów!». «Tato, chcesz żebym ci pomógł?», zapytał syn. «Oczywiście», odpowiedział ojciec.

I tak, we dwóch, zaczęli go okładać kijami. Kiedy już zakończyli swoje zajęcie, ojciec wezwał służącego, nakazał zabić najtłustsze jagnię i przygotować wielkie przyjęcie, bo przeszła mu już chęć znęcania się nad synem, który tak wiele narozrabiał!".

Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 97.

Przez przyjęcie stosownej konsekracji diakon jest żywym znakiem Chrystusa-Sługi w Kościele. Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia, że przez sakrament święceń diakoni upodabniają się do Chrystusa, który stał się "diakonem", tzn. sługą wszystkich (por. KKK 1570). To samo przypomina się w Wytycznych dotyczących formacji, życia i posługi diakonów stałych: "Diakonat zostaje udzielony przez specjalne wylanie Ducha Świętego (wyświęcenie), które upodabnia przyjmującego te święcenia do Chrystusa, Pana i Sługi wszystkich" (Wytyczne, 1). Upodobnienie do Chrystusa Sługi, przyjęcie "postaci sługi" nie oznacza kapłańskiego urzędu, kapłańskiej władzy. Dlatego nie można mówić o kapłaństwie diakona, choć zwracamy się doń zwyczajowo "księże diakonie".

Jak zauważa Yves Congar, "(...) diakon uczestniczy w sposób sobie właściwy i pełniąc swoją diakonię w działalności właściwej kapłaństwu hierarchicznemu: posługa słowa, celebracja eucharystyczna, kierowanie wspólnotą wiernych". W sposób sobie właściwy, tzn. w sposób niepełny, bo piastując urząd w Kościele (otrzymany drogą sakramentalnego aktu święceń), nie posiada władzy sprawowania Eucharystii, odpuszczania grzechów, a także władzy pasterskiej, tzn. jurysdykcji. To oznacza, że diakon należy do hierarchii, ponieważ w sakramencie święceń otrzymuje urząd (ordo). Nie ma jednak udziału w kapłaństwie hierarchicznym, ponieważ otrzymany urząd, a właściwie otrzymany dar Ducha nie uzdalnia go do sprawowania Ofiary eucharystycznej, odpuszczania grzechów i nie udziela mu władzy pasterskiej w Kościele. Może jedynie pełnić funkcję współpracownika biskupa, co jasno wyraża sam obrzęd udzielenia święceń diakonatu, gdy tylko biskup wkłada ręce na święconego, a nie całe prezbiterium danego Kościoła.

bp Andrzej Czaja