XXXIII Niedziela Zwykła - 17 listopada 2024
Refleksja
Liturgia Słowa przedostatniej niedzieli roku liturgicznego kieruje naszą myśl ku czasom ostatecznym, ku drugiemu przyjściu Jezusa. To przyjście będzie powszechne i zauważalne. Jednak termin paruzji jest zakryty, wie o nim tylko Ojciec niebieski. Uczniowie powinni natomiast umiejętnie odczytywać znaki czasu. To ważne zadanie, które daje zdrowy, ewangeliczny osąd rzeczywistości przeszłej, teraźniejszej i przyszłej. Pomaga również budzić w sercu nadzieję, by nie popaść pesymizm czy rozpacz, które powodują poczucie ciągłego zagrożenia i niepewności oraz oczekiwania na nieuniknioną zagładę. Znaki czasu to wydarzenia życia doczesnego, przez które Bóg przemawia, powołuje do dialogu i występuje z konkretnym zadaniem przyjęcia obecnej sytuacji. Ważna jest więc ufność Bogu, że przez stworzenie świata, a zwłaszcza przez wydarzenie Jezusa Chrystusa, wkroczył On w historię świata tworząc z niej historię zbawienia. Przez wiarę człowiek także uczestniczy w tym wydarzeniu, a dzięki swoim decyzjom i wyborom może oddziaływać na świat i go zmieniać.
Chrystus, który w zmartwychwstaniu odniósł zwycięstwo nad śmiercią, rozpoczął dla nas nowy sposób życia z Bogiem. Jezus wchodzi pierwszy do tego życia, aby przygotować miejsce dla swoich wybranych. W tym czasie chrześcijanie pozostają w nadziei, że pewnego dnia będą żyć z Chrystusem na wieki. Dlatego przez wiarę i sakramenty powinni być zjednoczeni z Nim już na ziemi ożywiając w sobie świadomość, że Sąd Ostateczny dotyczy wszystkich. Nikt nie będzie pozostawiony na uboczu.
Nikt nie wie, kiedy nastąpi paruzja. Trzeba zatem uwierzyć słowom Jezusa, który wzywa, aby już teraz owocnie korzystać z czasu łaski Bożej, modlić się i czuwać. A wtedy będziemy zawsze gotowi na spotkanie z Panem i przepełnieni nadzieją w Boże miłosierdzie, a nie pełni lęku przed nieznaną przyszłością, ślepym losem czy bliżej nieokreślonym przeznaczeniem.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Prędzej z rasowego grzesznika zrobisz świętego, niż z takiego, który jest obojętny.
ks. Piotr Pawlukiewicz
Patron tygodnia - 24 listopada
św. Protazy
Protazy był ósmym z kolei biskupem Mediolanu i ósmym także świętym wśród tychże biskupów. Wypadek to szczególnie rzadki. Rządził diecezją prawdopodobnie przez 25 lat. Św. Atanazy w swojej Apologii wspomina, że kiedy udał się do Mediolanu, by spotkać się tam z cesarzem Konstancjuszem, spotkał się także z biskupem Mediolanu, Protazym. Patriarcha zanotował także, że spotkał się z Protazym na synodzie w Sardyce (Sofia) w roku 343. Wspomina go wdzięcznie, co świadczy o przyjaźni, jaką dla niego żywił. Możliwe, że Protazy nie tylko udzielił Atanazemu gościny, ale wstawił się także za nim, gdy ten był prześladowany przez okolicznych biskupów ariańskich i przez władze cesarskie, także błędem arianizmu zarażone. Jak wiadomo, św. Atanazy został skazany na wygnanie za mężne wyznawanie wiary.
Według miejscowych zapisków Protazy miał przenieść się do wieczności 24 listopada ok. 356 roku. Jego ciało złożono w kościele św. Wiktora al Corpo.
Poza tymi informacjami nic więcej nie wiemy ani o życiu, ani o działalności św. Protazego na stolicy biskupiej. Niebawem po nim biskupstwo Mediolanu objął św. Ambroży (347).
Opowiadanie
Kto więcej znaczy?
Żył sobie kiedyś bardzo dobry i pobożny bramin, który utrzymywał się jedynie z ofiar składanych przez jego wiernych. Pewnego dnia pomyślał sobie:
Pójdę prosić o jałmużnę, przebrany za trędowatego.
Przepasał sobie biodra jakąś szmatą, tak jak czynią to pariasi, najubożsi ludzie w Indiach.
Tego dnia nikt mu się nie ukłonił na ulicy ani też nikt nie dał mu żadnej jałmużny.
Poszedł najpierw na targ, potem do świątyni, ale nikt nie odezwał się do niego ani jednym słowem.
Następnego dnia bramin ubrał się w sposób, w jaki ubierają się ludzie z jego kasty: zarzucił na siebie biały strój, jedwabny turban i bogato wyszywany żakiet. Ludzie znowu go pozdrawiali i dawali pieniądze dla niego i na świątynię.
Kiedy powrócił do domu, zdjął z siebie swoje szaty, ułożył je na krześle i głęboko się pokłonił. Potem powiedział:
Ach! Jakie wy musicie być szczęśliwe, moje ubrania! Jakie szczęśliwe! To co szanuje się na ziemi, to właśnie ubrania, a nie ludzkie istoty, które się tylko w nie odziewają.
Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 104.
W ten sposób jedność Kościoła jest ostatecznie darem Ducha Świętego. Ten, który w Bogu wiąże Ojca z Synem, w złożonej rzeczywistości Chrystusowego Kościoła stanowi prawdziwą więź osób, a nawet poszczególnych Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich (por. KK 15).
W sferze widzialnej jedność Kościoła ujawniała się od samego początku, zwłaszcza na trzech poziomach: w wyznawaniu wiary, w praktykowaniu kultu oraz w uznaniu autorytetu zwierzchnictwa kościelnego. Kluczową rolę w urzeczywistnianiu widzialnej jedności Kościoła już św. Paweł przyznawał Eucharystii: "(...) ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało" (1 Kor 10,17).
Tak urzeczywistniana jedność jest równocześnie zadaniem Kościoła. Kreśli je wyraźnie św. Paweł w Liście do Efezjan: "Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich" (4,3-6).
Wyrażony w tekście nakaz jeszcze lepiej wybrzmiewa, gdy tekst przekształci się na zdanie negatywne: Usiłujcie zachować jedność, ponieważ nie ma drugiego Ciała, innego Ducha, drugiego Pana, innej nadziei, innego Boga, innej wiary, innego chrztu. W stronę
Koryntian ten sam Apostoł woła: "Przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście żyli w zgodzie i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli" (1 Kor 1,10).
bp Andrzej Czaja