XIX Niedziela Zwykła - 11 sierpnia 2024
Refleksja
Pan Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii: "Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki". Obrazem Kościoła są pielgrzymi, których tylu w tych dniach zmierza do Pani Jasnogórskiej. Dzięki pątnikom uświadamiamy sobie, że wszyscy jesteśmy ludem pielgrzymującym, że tu na ziemi jesteśmy przechodniami. Tym, co stanowi wspólny mianownik Kościoła pielgrzymującego, jest niewątpliwie Eucharystia. Gdyby pielgrzymi nie uczestniczyli w codziennej Eucharystii, byliby tylko turystami. Gdyby chrześcijanie przestali spożywać "chleb żywy", to by zapomnieli, że są w drodze do nieba i staliby się turystami doczesności.
Istotą sakramentu Eucharystii jest zjednoczenie się z Bogiem i to Trójjedynym. Dobrze rozumiał to św. Jan Paweł II każdy dzień, pielgrzymkę czy uroczystości koncentrował i prowadził do Ofiary Eucharystycznej, która jest szczytem życia wiary. I nie ma w tym nic dziwnego, że chce się iść i brać z tego stołu Dar, który mnie przerasta; iść jak najczęściej. Ojciec Leon Knabit zauważa: "Przystępując regularnie do Komunii, można popaść w rutynę. Ale czy nie jest prawdą, iż ten, kto się systematycznie odżywia, jest w lepszej kondycji od tego, kto sięga po pokarm sporadycznie?". Oprócz tego, bardzo fizycznego, argumentu istnieje o wiele ważniejszy. Znajdujemy go w ewangelii Jana: "Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was".
"Chrystus Pan karmi nas swoim świętym Ciałem", które umacnia nas na drogach naszego ziemskiego życia. Natomiast wspólnota, którą tworzymy z Jezusem, pozwala nam już tu na ziemi odczuwać przedsmak nieba. Skoro karmimy się chlebem z nieba, sami mamy otwierać oczy, by widzieć, gdzie i jak możemy być potrzebni.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Pomóż sto razy - zapomną.
Odmów raz - zapamiętają.
przysłowie ludowe
Patron tygodnia - 11 sierpnia
św. Zuzanna
Posiadamy dość wczesne świadectwa kultu św. Zuzanny, nie są one jednak, jak zwykle, związane z rzymskim cmentarzem, ale z tytułem kościoła, położonego w pobliżu Term Dioklecjana. W VI w. nazwano go zresztą kościołem św. Zuzanny. Wtedy też (lub nieco później) powstała legendarna pasja, wedle której Zuzanna była córką kapłana Gabiniusza, bratanicą papieża Kajusa oraz krewną cesarza Dioklecjana. Miała ponieść śmierć dlatego, że odrzuciła rękę cesarskiego syna. Stało się to w domu, który przylegał do domu tego ostatniego; miało to tłumaczyć starożytną nazwę Statio ad duas domos. W świetle wszystkich tych szczegółów nie możemy wykluczać przypuszczenia, że w rzeczywistości chodziło o późne uzasadnienie tytułu rzymskiego kościoła, i tak z jego fundatorki uczyniono męczennicę.
Wspomnienie obchodzono zawsze 11 sierpnia. Zachowało je również nowe Martyrologium Rzymskie, ale w sformułowaniu pozbawionym elementów przekazanych jedynie przez legendę.
Opowiadanie
Spotkanie
Modlitwa znaleziona w plecaku pewnego żołnierza, który zginął pod Monte Cassino - rok 1944:
Usłysz mnie, o Panie!
Mówiono mi, że nie istniejesz,
a ja, jak ten i..., wierzyłem w to.
Ale pewnego wieczoru,
jakby przez dziurę jakiejś starej bomby,
zobaczyłem niebo.
I nagle zdałem sobie sprawę,
że powiedziano mi kłamstwo.
Gdybym zadał sobie odrobinę trudu,
aby przyglądać się uważnie temu,
co stworzyłeś,
mógłbym, natychmiast spostrzec,
że ci, którzy to mówili,
robili wszystko,
aby mi nie powiedzieć,
że kot to kot.
Czy to nie dziwne, że musiałem
znaleźć się w tym piekle po to,
aby znaleźć czas na to,
by spojrzeć Ci w twarz!
Kocham Cię bezgranicznie...
i pragnę, abyś o tym wiedział.
Za chwilę odbędzie się
straszna bitwa.
Kto to wie?
Może zawitam u Ciebie już
dzisiaj wieczorem.
Nie byliśmy dotąd wielkimi
przyjaciółmi,
i dlatego trwożę się,
mój Boże,
czy będziesz na mnie czekał
przy drzwiach.
Spójrz: widzisz jak płaczę!
Widzisz mnie, jak się rozklejam!
Ach, gdybym Cię poznał wcześniej...
Tak, idę! Muszę już iść.
Czy to paradoksalne:
Teraz kiedy Cię już spotkałem,
nie boję się śmierci.
Do zobaczenia!
Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 90.
Z wielką troską trzeba odnotować spadek powołań zakonnych, choć nie dotyczy wszystkich zakonów i zgromadzeń. Bardzo znamienne jest to, że w dzisiejszym świecie tak bardzo hałaśliwym i zabieganym notuje się wzrost powołań do zakonów i zgromadzeń kontemplacyjnych. Z pewnością trzeba nam więcej wołać do Pana o nowe i święte powołania zakonne, ale trzeba też zadbać w naszych rodzinach o bardziej przychylną atmosferę dla ich budzenia i rozwoju. Pozwolę tu sobie przytoczyć słowa biskupów metropolii górnośląskiej z listu na Rok Życia Konsekrowanego: "Na kobiety w habitach spoglądamy najczęściej z podziwem, ale własnej córki, wnuczki czy koleżanki w takowym stroju nie chcemy widzieć. Bywa, że rodzice zupełnie nie potrafią się pogodzić z faktem, że córka poszła do klasztoru. (...) cela zakonna dla córki, bywa postrzegana jako koniec jej możliwości rozwoju i ścieżka do zmarnowania życia".
Takie widzenie życia zakonnego stanowi nieraz poważną blokadę w podjęciu rozeznanego powołania i wymaga zmiany myślenia.
Dziejowy rozwój życia konsekrowanego był bardzo utrudniony ze względu na sytuację prześladowań. Od początku byli jednak mężczyźni i niewiasty, którzy chcieli przez praktykę rad ewangelicznych z większą swobodą iść za Chrystusem i wierniej go naśladować, prowadząc życie poświęcone Bogu. Wielu spośród nich, z natchnienia Ducha Świętego, zwłaszcza od III w., od czasów św. Antoniego Pustelnika bądź prowadziło życie pustelnicze (eremickie), bądź tworzyło rodziny zakonne (mówimy o życiu cenobickim, czyli wspólnotowym). Z czasem i przez całe stulecia wielka rozmaitość wspólnot zakonnych rozwija się i rośnie, przybierając coraz więcej nowych form, jak potężne drzewo z wieloma gałęziami, wyrastające z Bożego zalążka, które przyozdabia Kościół na podobieństwo oblubienicy zdobnej w klejnoty dla swojego męża (por. Ap 21,2; DZ 1; KKK 917).
bp Andrzej Czaja