XXVI Niedziela Zwykła - 1 października 2023
Refleksja
Pewnego dnia do klubu sportowego przyszedł młody człowiek. Chciał się zapisać do sekcji siatkówki. Miał doskonałe warunki fizyczne, niezłą technikę. Wyniki badań lekarskich wypadły bez zarzutu. Po rozmowie z trenerem został przyjęty do drużyny. Jednak po kilku meczach doszedł do wniosku, że zamiast odbijać piłkę przy odbiorze zagrywki, łatwiej mu będzie ją łapać i odrzucać do kolegów z drużyny. Tak też robił. Niestety, w takiej sytuacji sędzia zawodów przyznał punkt przeciwnikom. Mimo to nasz bohater wciąż łapał piłkę i krytykował sędziów. Mówił, że naruszają jego prawa, ograniczają jego inwencję. W ten sposób występują przeciwko podstawowemu prawu, jakim jest jego wolność. Mimo swojego zapału szybko został wyrzucony z drużyny. A raczej sam się z niej wyrzucił, ponieważ nie stosował się do reguł siatkówki. Nie uprawiał bowiem siatkówki, ale dyscyplinę trochę do niej podobną.
Postarajmy się przenieść powyższy przykład na grunt wiary. Ktoś, kto odrzuca naukę Kościoła, sam wyrzuca się poza jego ramy! Tworzy sobie własną teologię, wierzy w wymyślonego przez siebie boga, trochę tylko podobnego do Boga, który objawia się człowiekowi na kartach Pisma Świętego. Taki człowiek przypomina pierwszego syna z dzisiejszej Ewangelii. Mówi do Boga "tak", ale swoimi czynami przeczy wypowiedzianym słowom. W życiu często szafujemy obietnicami bez pokrycia i ostentacyjnie przyznajemy się do Jezusa. Nazywamy siebie wierzącymi, kiedy jest to dla nas wygodne i może przynieść nam konkretną korzyść. Kiedy zaś przychodzi dać temu świadectwo swoimi wyborami, życiem, konkretną postawą w pracy, czy na ulicy, głosowaniem nad ustawą czy też przeciw, podpisaniem się pod protestem, publicznym wyznaniem wiary w sytuacji dla nas niewygodnej, nie jest to już takie pewne. To postawa pierwszego z synów, dla którego nie ma miejsca w królestwie niebieskim. Dlaczego? Bo mimo deklarowanej wiary, tak naprawdę nie wypełnił woli ojca.
Jeśli chcę mieć udział w Królestwie, przygotowanym mi od założenia świata, muszę żyć na co dzień wiarą, a nie jedynie jej deklaracjami. Pomimo upadków i słabości Jezus nie przekreśla mnie. Nawet wówczas, gdy się Go zaprę, gdy powiem Mu "nie", jak ów drugi syn, mogę do Niego powrócić. Mimo grzechu mogę zacząć od nowa. Podjąć się tego, co wcześniej się nie udało, pragnąć naprawić to, czym Go zraniłam. Muszę jednak odważnie spojrzeć w swoje serce, uznać swoje słabości i oddać Mu to, co nędzne i grzeszne. I zacząć po raz kolejny, gorliwiej i świadomiej żyć tym, czego mnie naucza, czego ode mnie pragnie. Bo tylko w ten sposób wypełnię Jego wolę.
A jaka jest moja wiara? Jaka jest moja postawa wobec prawd głoszonych przez Kościół?
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Czy świat jest dobry? Świat jest dobry... do tego, żeby zostać świętym.
ks. Piotr Pawlukiewicz
Na wesoło
Turysta spotyka bacę i pyta:
Baco, co robicie?
Modlę się - odpowiada baca.
A do kogo się modlicie- pyta dalej turysta.
Do Boga.
A widzicie Go? - dopytuje turysta.
Panocku, a macie wy rozum?
Tak - odpowiada turysta.
A widzieliście ten swój rozum? - podsumował baca.
Patron tygodnia - 6 października
św. Brunon
Brunon urodził się w Kolonii około 1030 r. Pochodził ze znakomitej rodziny. Po ukończeniu szkół na miejscu udał się do Reims, gdzie była głośna szkoła katedralna. Następnie udał się do Tours, gdzie za nauczyciela miał słynnego wówczas Berengariusza. W roku 1048 powrócił do Kolonii, gdzie został kanonikiem przy kościele św. Kuniberta. Ok. roku 1055 przyjął święcenia kapłańskie. W rok potem powołał go do siebie biskup Reims, Manasses I, by prowadził mu szkołę katedralną. Pozostał tu 20 lat (1056-1075). Z jego szkoły wyszło wielu wybitnych mężów owych czasów. W roku 1075 arcybiskup Reims mianował Brunona swoim kanclerzem. Kiedy Brunon wystąpił przeciw niemu z powodu symonii, stracił urząd, majątek i musiał opuścić miasto. Wrócił do Reims w 1080 r., gdzie zaproponowano mu biskupstwo; nie przyjął jednak tej godności.
Wkrótce z dwoma towarzyszami opuścił Reims i udał się do opactwa cystersów w Seche-Fontaine, by poddać się kierownictwu św. Roberta. Po pewnym jednak czasie opuścił wspomniany klasztor i w towarzystwie 8 uczniów udał się do Grenoble. Tam św. Hugo przyjął swojego mistrza z wielką radością i jako biskup oddał mu w posiadanie odległą od Grenoble o 24 kilometry pustelnię, zwaną Kartuzją. Tutaj w roku 1084 Bruno urządził sobie mieszkanie. Zbudowano również skromny kościółek. Konsekracji kościółka i poświęcenia klasztoru oraz uroczystego wprowadzenia do niego zakonników dokonał św. Hugo. Klasztor niebawem tak się rozrósł, że otrzymał nazwę "Wielkiej Kartuzji" (La Grande Chartreuse). Osada ta stała się kolebką nowego zakonu - kartuzów.
W 1090 r. Bruno został wezwany do Rzymu przez swojego dawnego ucznia - papieża bł. Urbana II - na doradcę. Bruno zabrał ze sobą kilku towarzyszy i z nimi zamieszkał przy kościele św. Cyriaka. W tym czasie na Rzym najechał antypapież i bł. Urban wraz z Brunonem musieli chronić się ucieczką pod opiekę króla Normanów, Rogera. Daremnie Bruno błagał papieża, by mu pozwolił wrócić do Francji. Papież zgodził się jedynie, by mnich założył nową kartuzję w Kalabrii. Król Roger chętnie ofiarował mu ustronne miejsce, zwane La Torre. Tu z pomocą arcybiskupa Reggio Calabria wystawiono nową kartuzję w roku 1092, która istnieje do dziś. W pobliskim San Stefano in Bosco Bruno stworzył jej filię. Tam zmarł 6 października 1101 r.
Jego śmiertelne szczątki pochowano w kościele opactwa. W roku 1513 znaleziono je jeszcze nienaruszone. Obecnie kości Brunona znajdują się w trumience wraz z relikwiami jego następcy. Jego kanonizacja nie odbyła się nigdy uroczyście. Na oddawanie św. Brunonowi kultu pozwolił Leon X w roku 1514. Grzegorz XV rozszerzył jego kult w 1623 r. na cały Kościół. Św. Brunon jest patronem kartuzów.
Opowiadanie
Dwóch przyjaciół
Bardzo dawno temu w Chinach, żyło sobie dwóch przyjaciół. Jeden z nich potrafił pięknie grać na harfie. Drugi był niezwykle utalentowany w bardzo rzadkiej sztuce słuchania.
Kiedy pierwszy z nich grał i śpiewał o górach, drugi mówił: - Widzę te góry, tak jakby stały przede mną. Kiedy pierwszy wyrażał swoją muzyką dźwięk strumienia, drugi słuchał go i potwierdzał:
Słyszę jak woda przemyka pośród kamieni.
Ale pewnego dnia ten, który umiał słuchać zachorował i wkrótce zmarł.
Jego przyjaciel przeciął struny harfy i nie grał już nigdy więcej.
Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 45.
O środkach wzrostu eklezjalnej komunii ojcowie Soboru mówią zwięźle: "(...) życie w najgłębszym zjednoczeniu z Chrystusem w Kościele podtrzymują pomoce duchowe, wspólne wszystkim wiernym, [tzn. słowo Boże i sakramenty] zwłaszcza czynny udział w świętej liturgii" (DA 4). Owocem jest communio sanctorum, tzn. nasz udział w dobrach zbawienia, współudział w tzw. rzeczach świętych ofiarowanych przez Boga, w pełni Bożej łaski i prawdy. Duch Święty, obdzielając nimi, kształtuje równocześnie "więź jednej miłości pośród wszystkich wiernych na tym i na tamtym świecie" (ChL 19), tzw. "świętych obcowanie", czyli wspólnotę pielgrzymujących na ziemi, dusz poddających się czyśćcowemu oczyszczeniu i zażywających chwały (por. KK 49).
Na tym świecie komunia ta realizuje się wówczas, gdy człowiek przyjmuje w wierze słowo Boże i święte sakramenty. Chrzest jest bramą do niej i jej fundamentem, Eucharystia - jej źródłem i szczytem (por. Relatio finalis II,C,1). Boży Duch używa także rozmaitych swoich darów i obdarowuje wspólnotę Kościoła cnotami (por. KK 12). Pośród rozmaitości charyzmatów kościelny urząd ma szczególnie ważne znaczenie. Nie jest on tak samo konstytutywny dla urzeczywistniania się wspólnoty świętych jak słowo Boże i sakramenty, ale bez posługi szafarzy nie ma możliwości korzystania z pełni Bożej łaski i prawdy (por. KK 18).
bp Andrzej Czaja